2002 Półtorej miesiąca w Skandynawii.



Siedem godzin rejsu ze Świnoujścia do Ystad i moje kilkuletnie marzenie wreszcie się spełnia, docieram do „Alaski Europy”. Pierwszy nasz cel to Oslo. Centrum miasta, Park Vigelanda i nocleg na terenie jednej ze szkół.

Następnie ruszamy do oddalonego o ok. 350 km Parku Narodowego Joutenheimen (w wolnym tłumaczeniu – Dom Gigantów). W czasie czterodniowego trekkingu przechodzimy przez najsłynniejszą grań Norwegii – Basagen, jak również zdobywamy najwyższy szczyt Płw. Skandynawskiego – Galdhopiggen 2469m n.p.m. Całość była dosyć przygodowa. Jako że mapa kosztowała ponad 100 koron (nikt nie chciał kupić jej samodzielnie, ba! nie było nawet chętnych aby się poskładać:), chodziliśmy po górach z kserem schematu szlaków z jakiegoś starego numeru Gór:). Ogólnie góry bardzo sympatyczne, naprawdę warto tu wpaść!


Ja na najwyższym szczycie Skandynawii:)

Dalej docieramy do najdłuższego fiordu Norwegii, liczącego 204 km Sognefjordu oraz w okolice największego lodowca stałego lądu europu – Jostedalbreen. W Trondheim spędzamy dwa dni. Głównie za sprawą rowerów, które można za darmo wypożyczyć i jedynej na świecie windy rowerowej:). Później długi skok na północ, przekraczamy Północne Koło Podbiegunowe (na chwilkę wpadamy jeszcze do PN Saltfjellet – Svartisen
i do paru jaskiń w jego pobliżu) i na trzy dni lądujemy w Bodo. Stąd płyniemy na Lofoty. Poszarpane wystające na 1000 metrów prosto z morza skaliste szczyty i małe domki u ich podnóża, TAAAK:), to są te magiczne wyspy!!! „Siedzimy” tutaj parę dni, udając się również na krótką wędrówkę do „wnętrza” największej z wysp.


Lofoty.

Po powrocie na Stały Ląd docieramy do Narwiku, aby chwile później być już w Szwecji. Przez Abisko i Kirunę docieramy do Nikkaluokta. Stąd ruszamy do Stacji Glacjologicznej Tarfala, gdzie profesor z naszego uniwerka załatwił nam parę noclegów:). Później atakujemy najwyższy szczyt Szwecji Kebnekaise 2117m n.p.m. Niestety w trudnych, mglistych warunkach dochodzimy tylko do momentu gdzie zaczyna się lodowa kopuła szczytowa, ok. 150 metrów od topu.

Od tego momentu zaczyna się nasza droga powrotna do domu. Dosyć długa. Jedziemy jeszcze do Finlandii do wioski Św. Mikołaja, Sztokholmu, Kopenhagi (przez most nad cieśniną Sund) i z Gedster płyniemy promem do Rostock w Niemczech. Jeszcze tylko krótki stop do Polski i ze Szczecina wracamy już na Śląsk pociągiem.  


Copyright © 2011. All Rights Reserved.