2005 Mała pętla po Ameryce Południowej.



Po 13 godzinach lotu z Frankfurtu lądujemy w Sao Paulo. Szybko zwiedzamy to 18 milionowe miasto i wsiadamy do nocnego busa do Foz de Iguacu. Tutaj główną atrakcją są oczywiście słynne Wodospady Iguazu. Podziwiamy je zarówno z brazylijskiej, jak i argentyńskiej strony (ta druga zdecydowanie lepsza!). Ogólnie rzecz ujmując jest to naprawdę mocne uderzenie jak na początek naszego pobytu w Ameryce Południowej.

Kolejny nasz cel leży już po zachodniej stronie Andów. Mamy plan dojechać tam stopem. Ale po tym jak w ciągu dwóch dni „urabiamy” tylko 300 km, rezygnujemy z tego pomysłu i w Posadas wskakujemy w busa do Salty. Tutaj wskakujemy do kolejnego busa, pokonujemy parę przełęczy po ponad 4000 metrów n.p.m. i lądujemy w San Pedro de Atacama. Przez parę dni zwiedzamy okolice na rowerach: m.in. Diabelski Wąwóz, warownię Pukara de Quitor i oczywiście Valle de la Luna - Dolinę Księżycową. Wszystko to, to super wspaniałe, extra wycieczki i gorąco zachęcam do poznawania okolic San Pedro właśnie na rowerze!:)

Następny nasz cel to Arequipa, leżąca już w Peru. Do pokonania mamy ok. 1000 km po Chile. Zastanawiamy się jeszcze raz nad stopowaniem. Pamiętam jak Kinga i Chopin pisali w swojej książce, że w Chile naprawdę jeździło się OK. Tak, więc próbujemy. Pół godziny czekania i już mamy transport. Chwilę po 22-ej wysiadamy przy jakiejś stacji gdzieś na panamerykańce. Ok. pierwszej w nocy pakujemy się do pickupa i jedziemy jakieś 3 godziny. W końcu rozbijamy namiot na parę godzin i następnego dnia w południe lądujemy już w Tacnie (Peru). Dalej już busem do Arequipy,
a stąd do słynnego (ponoć najgłębszego kanionu świata) Kanionu Colca. Następnie Cusco. Parę dni zwiedzamy zabytki w mieście. Jedziemy też do Świętej Doliny Inków. Punkt kulminacyjny to oczywiście Machu Piachu!!!


Machu picchu.

Dalej jedziemy nad jezioro Titicaca. Najpierw Puno i pływające wyspy Uros, później przechodzimy do Boliwii, do Copacabana i stąd płyniemy stateczkiem na Wyspę Słońca. Świętą wyspę Inków, gdzie według legendy narodziły się najważniejsze dla nich bóstwa w tym właśnie samo Słońce. W czasie kilkugodzinnego marszu zdobywamy parę 4-tysięczników - no ale z poziomu jeziora, tj. 3820m n.p.m. nie jest to zbytnio trudne:).

Kolejny nasz cel to La Paz. Zaraz po przyjeździe zostawiam Baśkę z plecakami a sam idę szukać noclegu. Znajduję coś taniego, wracam do Bachy, a tu ona wita mnie słowami: „Marcin, ukradli ci plecak”:). Tak oto w połowie wyjazdy zostaję w jednych spodniach, jednym t-shircie, polarze
i klapach. Jest cudownie:). Aha, oczywiście wszystkie zdjęcia zrobione do tej pory „poszły się walić” – to boli najbardziej!!!

Z La Paz najniebezpieczniejszą drogą świata docieramy do Coroico i dalej do Rurrenabaque. Tutaj przez jeden dzień pomagamy polskiemu księdzu misjonarzowi w budowie statku, którym będzie pływał po dopływach Amazonki, a także załatwiamy sobie wycieczki na pampę i do dżungli. W ciągu paru kolejnych dni łowimy piranie, pływamy z różowymi delfinami, żujemy liście koki, dostajemy na dłonie tarantule a nasz przewodnik gołymi rękami wyciąga trzymetrowego kajmana z wody. Jednym słowem, niesamowite pięć dni. Nie zapomnijcie tu wpaść będąc w Boliwii!


Rio de Janeiro.

Wracamy w Andy i udajemy się do Potosi oraz do znajdujących się w pobliżu kopani srebra. Dalej Uyuni, skąd przez największy salar świata (cudowna sprawa!!!), laguny Colorada i Verde docieramy do znanego nam już San Perdo de Atacama. Tutaj na granicy z Argentyną przez dwa dni łapiemy stopa. Pierwszą noc śpimy na pace jednej z ciężarówek, drugą w sali przesłuchań w budynku straży granicznej. W końcu wskakujemy
w jakąś ciężarówkę i przez dwa dni jedziemy aż do Corrientes. Szybki skok do Paragwaju do Asuncion i znów jesteśmy w Brazylii. Z Foz de Iguazu jedziemy do Rio de Janeiro. Śpimy u kolesia z Hospitality Club. Pierwszą noc spędzamy na imprezie nad Oceanem. A biorąc pod uwagę, że jechaliśmy tu 25 godzin, najbardziej cieszymy się jak w końcu kładziemy się w łóżkach:). W sumie w Rio spędzamy z trzy dni i zgodnie stwierdzamy: TAK!!! to rzeczywiście najpiękniejsze miasto świata:). Autobusem jedziemy do Sao Paulo i po 18-tej 54 dnia podróży opuszczamy południowo amerykański kontynent.  



Copyright © 2011. All Rights Reserved.