2009 Dolomity w zimie. zimnoooooooo!!!
Cortina.
Gadam sobie kiedyś z Aśką na gg i tu nagle „ni z gruchy, ni z pietruchy” Ona pisze, że chciałaby sobie gdzieś polecieć samolotem. Szybko wskakujemy na jakieś tanie linie i jest: Katowice – Wenecja za 69 pln. No to lecimy.
Na lotnisku Wenecja – Tarvisio, jesteśmy przed 9. Szybka odprawa i już po chwili łapiemy stopa w kierunku Cortiny. Do stolicy Dolomitów docieramy po dwudziestej. Jako że jest grudzień - temperatura mocno ujemna. Zaczynamy szukać noclegu. Już w Polsce mieliśmy założenie, że będziemy spać gdzieś w kamienicach, garażach, – więc oglądamy się za tego typu miejscówkami. Piętnaście minut szukania i lądujemy w całkiem przyjemnej piwnicy jednego z budynków w centrum Cortiny.
Nasz samochód. W tle Tre Cime.
Kolejnego dnia chodzimy troszkę po mieście i stopem docieramy to Toblach, gdzie śpimy w piwnicy nowo wybudowanego apartamentowca. Następny dzień przynosi super pogodę: Słonko, niebieskie niebo, ale co za tym idzie: mróz jak 150!!! Paroma stopami wracamy do Cortiny, robiąc po drodze extra fotki. Tutaj wsiadamy w busa, potem w autobus i po 23 docieramy do Tarvisio. Niestety na lotnisko nie ma już busów, dworzec na noc jest zamykany. Fakkkkkk!!! Znów lądujemy w jakimś bloku, tym razem nie w piwnicy a na 10 piętrze. Czwartego dnia tego krótkiego wypadu ok.
14-tej lądujemy w Pyrzowicach.